No ostatnio bloga zaniedbałam, ale nie oznacza to, że nie gotuje.
Nie miałam weny do dzielenia się tym.
Dziś zdradzam tajemnice mojego schabu :)
Mama twierdzi, że bardzo dobrze mi wychodzi ... nie śmiem dyskutować.
Tajemnica polega na tym, że schab moczę 24 w wodzie z przyprawami.
Schab umyć, nakłuć i naszpikować czosnkiem.
Posypać przyprawami... majeranek, papryka, pieprz, zioła prowansalskie, troszkę soli, mieszanka tajemniczych przypraw do mięsa z Ukrainy (ale tego pewnie nie macie ;-) za ja nie wiem z czego się składa - polecam przywożenie przypraw z podróży, dają dużo radości).
Zalewam przefiltrowaną wodą i siup do lodówki na dobę.
Po wyjęciu należy naciąć schab - niemy wzdłuż, robimy dziurę w środku, tak żeby nie zrobić dziury z drugiej strony i wychodzi schabowa kieszonka ;-)
A w środek ląduje co przyjdzie do głowy.
Przebosko wychodzi z suszonymi owocami - idealne do tego są śliwki, morele, figi i żurawina. Owoce zalewam gorącą wodą, po 10 min. odlewam i zalewam jeszcze raz. Dzięki temu wypłukuje z nich cukier i konserwanty. Po 2 g. wyjmuje i siekam na kawałki. Nadziewam schab, obsypuje go mieszanką przypraw jeszcze raz, wkładam w rękaw do pieczenia. Piekę ok 1,5 h w temp. 150 stopni.
Ostatnio testowałam nadziewanie schabu duszonym szpinakiem z cebulką i suszonymi pomidorami. Też fajne.
Ze schabu wycieknie sok, który po schłodzeniu staje się galaretką - idealny jest do domowego smalcu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz